Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 22 lipca 2012

Hebraista z Łoponia - życiorys, cz.IV ( ostatnia )

Również za czasów katowickich nauczyłem się języka górnołużyckiego i przetłumaczyłem na polski najlepszy z nielicznych utworów tej małej literatury pobratymczej, mianowicie "Hronów" ks.Jurgija Wingerja. 
W roku 1921, jeszcze podczas służby wojskowej, zacząłem z własnej inicjatywy spisywac wyrazy ludowe ze wsi rodzinnej, bądź to z pamięci, bądź też ze słyszenia w czasie pobytu w domu rodziców. Z biegiem czasu zbiór ten urósł do sporych rozmiarów i chociaż nie może sobie rościc pretensji do nazwy słownika, może uzupełniony brakującymi jeszcze nazwami botanicznymi i zoologicznymi, zwrotami, służącymi do objaśnienia znaczenia oraz przypisami według zasad transkrypcji naukowej stac się jedyną może w polskiej literaturze dialektologicznej monografią języka ludowego. 
W czasie pobytu przy Legjonie Wschodnim we Lwowie w sierpniu 1914 roku natknąłem się w pewnej antykwarni na mały niemiecki samouczek języka hebrajskiego. Zaintrygowały mię przede wszystkim litery hebrajskie i ogarnęło mię pragnienie poznania tych tajemniczych znaków i tajemniczego języka. Myśl ta nurtowała mię przez cztery lata , aż w roku 1918  nabyłem w Bozen w Tyrolu małą gramatykę hebrajską, z której poznałem alfabet. W grudniu 1918 kupiłem sobie w Krakowie polski samouczek Rata i  "Listy do nauki języka hebrajskiego" Walkowskiego  i z nich uczyłem się w wolnych chwilach od służby. Obie te książki towarzyszyły mi przez cały czas pobytu na froncie bolszewickim aż do demobilizacji. Oczywiście nie mogło tu byc mowy o nauce gruntownej, zwłaszcza, że nie ma w języku polskim ani jednego dobrego podręcznika lub słownika hebrajskiego. 
Dopiero gdym się znalazł w lutym 1928 w Krakowie, kiedy mi się poprawiły warunki materjalne, powróciłem do ulubionego przedmiotu. Zabrałem się ponownie do nauki, nie szczędząc czasu, kosztów i energii. Wziąłem sobie lekcje u najlepszego w Krakowie nauczyciela hebrajskiego p. Szewacha Walkowskiego, który był wtedy nauczycielem w gimnazjum hebrajskim w Krakowie. Nauka moja u niego trwała od marca 1928 do września 1930, razem około 28 miesięcy. W ciągu tego czasu opanowałem język hebrajski w słowie i piśmie o tyle, że poza Talmudem stoi przede mną cała literatura hebrajska otworem oraz sam napisałem parę oryginalnych utworów w języku hebrajskim. Oprócz tego przetłumaczyłem na język hebrajski nowelę Konopnickiej "Dym", Sienkiewicza "Janka Muzykanta", Szymańskiego "Srula z Lubartowa" oraz Rostworowskiego "Niespodziankę". 
Od października 1932 do marca 1933 uczyłem się hebrajskiego u lektora Uniwersytetu Jagiellońskiego dra Katza. 
Od lutego 1928 do dnia dzisiejszego jestem współpracownikiem redakcji "Ilustrowanego Kuryera Codziennego w Krakowie.

KRAKÓW, 14 CZERWCA 1933 ROK

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz