Chorwacja, czyli jak zostałam fanką Dynama Zagrzeb.
Wróciłam z Chorwacji. Byłam w tym kraju po raz pierwszy, ale na pewno nie po raz ostatni ( przedostatni też nie ). Chorwacja jest piękna! - zapewne mówi tak każdy, kto ją odwiedził. Dołączam się do tego mało oryginalnego, ale prawdziwego stwierdzenia. Ten blog powstał właśnie z zachwytu nią. Nie wiem tylko, jak poradzę sobie z prowadzeniem trzech internetowych pamiętników - wiersze w cynamonie osierocone od prawie dwóch miesięcy, łopian i bocian od dwóch tygodni. Postaram się jednak wszystkie naderwane blogowe więzy ponaprawiac i wzmacniac. Co z tych postanowień wyjdzie, zobaczymy.
Zapewne kilka pierwszych postów poświęcę Chorwacji. Zacznę jednak nie od opisu pięknych miasteczek, podziwu dla barwy Adriatyku czy Jezior Plitwickich, ale od, wydawałoby się, banalnego epizodu. W Drogirze wspólnie z Chorwatami oglądaliśmy mecz Dynama Zagrzeb z Malmo FF (kwalifikacje Ligii Mistrzów). Nie jestem wielką fanką piłki nożnej, ale płynący z telebimu głos chorwackiego komentatora tak mnie zaczarował, że postanowiłam obejrzec przynajmniej pierwszą połowę. Mecz był doskonały, radośc w oczach chorwackich kibiców poruszająca. W tym czasie Wisła Kraków grała z Apoel Nikozja. Od czasu do czasu w Internecie sprawdzali dla nas wynik tej rywalizacji i razem z nami cieszyli się ze zwycięstwa Polaków ( Polak - Chorwat dwa bratanki ). Fanką piłki nożnej na pewno nie zostanę, ale mecze Dynama Zagrzeb śledzic będę z wielkim zainteresowaniem, jak to uczyniłam wczoraj. Zagrzebianie przegrali, ale - co najważniejsze - awansowali do następnej fazy rozgrywek. Tyle na dzisiaj. Następnym razem o sporcie raczej nie będę pisac. Chyba, żeby blog nazwac "mecze nieduże" :)
Na zdjęciu: ZAGRZEBIAŃSKI ANIOŁ - pewnie też kibicuje miejscowej "dwunastce".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz